I otóż karta jak step śnieżny, biały.
Na który zlecieć mają liter wrony
Albo jak wróble na dach śniegiem cały
Pokryty w zimie - lub jak nad zagony
Czarne lecące w świat ostatnie z liści...
Karto albumu biała, żal mi ciebie
I że cię słowo moje zanieczyści...
Nie, zostań białą. Słowo colam w siebie.
Więc cię, o karto albumu, nie splamię
Żadną poezją, która szczęście kłamie,
Jakiego w życiu nie ma. W mózgu jedno
Te się światełka zapalają, świecą,
A kiedy nowe buchną - dawne zbledną,
Inne jak z bagnisk wodorosty lecą,
Jakoby dusze umarłych, nad bagna,
Pokąd realność w nicość je nie zagna.
Ani na tobie śladu nie zostawię
Wspomnień, którymi serce sobie krwawię,
Ani przyszłości stawię horoskopu:
I tylko krzyżem, jak przystało chłopu,
Który krzyż dźwiga i krzyżem się pisze,
Podznaczę imię lub jak zero - zerem.
I tak porusza ręką nad papierem,
Jak gdybym lutni strun przerywał ciszę
Próbując pieśni zgłuchlej, zapomnianej,
I skończę, żeby nie otwierać rany
Nutą znajomą, zwodniczą, okrutną,
O serc wielkości nutą arcysmutną.
Zostawiani ciebie, o karto, dla młodzi,
Dla której co dzień piękne słońce wschodzi,
Pękają kwiaty i Amor się śmieje,
Którym z pełnego radość nektar leje,
Na kryształowe wabi przyszłość tonie,
Przyjaźń otacza, sława klaszcze w dłonie.
Szczęśliwych ręka niechaj w tym albumie
W pogodną chwilę szczęście Pani wróży.
Podróżnik ciemnej, burzliwej podróży
O szczęściu mówić nie chce czy nie umie.
Oni wysnują szereg liter złoty
I kart białości chmurami się skażą;
Takich z pogodną słuchać będziesz twarzą.
Z dala od moich przeczuć i tęsknoty...
A kiedy skończą, oko twe powróci
Chętnie na kartę, co twą piękność chwali,
Do myśli, która z życiem się nie kłóci,
Do gwiazdy, co się wciąż spokojnie pali.
Widziałem sfery l c dziś zaszłe chmurą,
Noc mnie otacza ciemna. Składam pióro
Jak żagiel biały nad wodą burzliwą...
Z szczęśliwych gronem, Pani, bądź szczęśliwą.